Niedawno, na imieninowym przyjęciu, zostałem zrugany przez Solenizanta, przy poparciu niektórych jego gości za to, że pomijam w felietonach warszawskie tematy.

Warszawski, artystyczny nocny klub Pouczono mnie, abym nie ulegał presji niektórych czytelników i przynajmniej od czasu do czasu wspomniał cokolwiek o mieście młodzieńczych, akademickich lat większości imieninowych biesiadników. Tu dodam, że było to grono osób w wieku emerytalnym, do niedawna piastujących poważne stanowiska w Szczytnie. Cenię sobie owo towarzystwo, więc jakże mógłbym odmówić. Zatem do dzieła. Pisałem kilkakrotnie o kultowych, warszawskich nocnych lokalach, jak choćby „Kameralna”, czy Klub Aktorów SPATIF, albo późniejsze „ścieki” – Klub Filmowców na Trębackiej i Klub Architektów SARP. Dzisiaj zatem kilka słów o ostatnim już z magicznych miejsc odwiedzanych przez artystyczną elitę Warszawy. O klubie SCENA, który zakończył swoją działalność szesnaście lat temu. Pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku, czyli tuż po wojnie, przy ulicy Armii Ludowej między ulicą Marszałkowską i Placem na Rozdrożu zorganizowano oficerski klub.

Tamże zainstalowano kinową salę. W połowie lat pięćdziesiątych ową salkę udostępniono cywilnym mieszkańcom Stolicy i tak powstało jedno z pierwszych, warszawskich kin. Doskonale pamiętam owo kino z tamtych lat. Jako dwunastolatek oglądałem tam zabawny radziecki film „Noc sylwestrowa”, dozwolony od lat dwunastu. Występowała w nim Ludmiła Górczenko. Wówczas jeszcze studentka, później światowej sławy filmowa gwiazda (genialna rola w filmie „Dworzec dla dwojga” z roku 1982). W roku 1990 kino zlikwidowano, a właściciel budynku wynajął lokal dwojgu użytkownikom. Jedną część zajęła redakcja dziennika „Życie Warszawy”, drugą Jerzy Gruza, reżyser, wspólnie z Tatianą Sosna-Sarno, aktorką. Oboje postanowili założyć tam nocny lokal z dyskoteką. I założyli. Pod nazwą „Scena”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.